jesteś na stronie klasztoru Harmęże

Wyszukiwarka
Wyniki wyszukiwania:

klisze pamięci

historia powstania klisz pamięci

Wystawa została zainstalowana na stałe w Harmężach pod koniec lat 90. Obok swej niezaprzeczalnej wartości artystycznej ma również walor świadectwa – przedstawia niezwykłą interpretację obozowego dramatu jednego z pierwszych więźniów KL Auschwitz, a jednocześnie uwypukla heroiczne zwycięstwo odniesione w obozie przez św. Maksymiliana Marię Kolbego.

Marian Kołodziej po prawie 50-letnim milczeniu wrócił do swych przeżyć, tworząc wstrząsającą plastyczną opowieść o sobie i tych, którzy nie ocaleli z „fabryki śmierci”. Zmobilizowała go do tego choroba – wylew i towarzyszący mu paraliż. W ramach rehabilitacji zaczął rysować. Rysowanie było dla Kołodzieja – jak sam wspomina – pewną formą autoterapii. Pracę nad „Kliszami Pamięci” rozpoczął w 1993 r., a zakończył w maju 2009 roku, kilka miesięcy przed śmiercią. W przeciągu szesnastu lat stworzył 374 kompozycji rysunkowych i plastycznych (rzeźby) różnej wielkości.

14 sierpnia 1998 roku nastąpiło otwarcie wystawy „Klisze Pamięci. Labirynty”. Od tego dnia znalazła ona swoje stałe miejsce w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach. Dlaczego właśnie tutaj, mimo że Marian Kołodziej miał propozycje eksponowania swoich prac w Stanach Zjednoczonych czy w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu? Bo, jak powiedział w jednym z wywiadów:

Z Ojcem Kolbem stałem na jednym apelu

Ten gest bezinteresownej miłości św. Maksymiliana do nieznanego mu męża i ojca rodziny podczas pamiętnego apelu w lipcu 1941 r. zrobił tak wielkie wrażenie na Marianie Kołodzieju, że zaczął w Ojcu Kolbe dopatrywać się drugiego Chrystusa. Św. Maksymilian – numer obozowy 16670, obok autora „Labiryntów”, obok numeru 432 – stał się drugim głównym bohaterem ekspozycji.

Ta niezwykła i przerażająca zarazem opowieść została ukazana za pomocą najprostszych środków plastycznych. Rysowane ołówkiem prace, rzadko wzbogacone kolorem, zapełniły ściany, a rekwizyty obozowej codzienności dopełniły kompozycji. Drobne detale – kamienie i potłuczone szyby – spotęgowały niezwykle sugestywne wrażenie. Atmosferę pogłębia panująca tutaj cisza. Aż do maja 2009 roku wystawa była systematycznie uzupełniana nowymi, kolejnymi pracami.

Marian Kołodziej w swoim opowiadaniu posłużył się symbolem. Nie zobaczymy – wbrew oczekiwaniom wielu – munduru żołnierza niemieckiego, a jedynie dwa ścierające się ze sobą światy: dobra przedstawionego w postaciach ludzkich i zła – w postaciach bestii. Czas wojny, czas obozów to świat nienormalny, dlatego u Kołodzieja został oddany w biało-czarnych barwach, nie licząc odcieni.

Natomiast wspomnienia autora sprzed 1939 roku i jego marzenia oraz nawiązania do dnia wyzwolenia zostały odmalowane w pełnej gamie kolorów – jako normalne czasy.

Swoją wystawą Autor zaświadczył, do czego prowadzi odrzucenie dekalogu i porzucenie wartości chrześcijańskich w życiu, a równocześnie na przykładzie św. Maksymiliana udowodnił, że nawet w nieludzkich warunkach, jakie zgotowano w obozach, można było zachować ludzką godność i odnieść moralne zwycięstwo.

Dużo emocji wśród zwiedzających wywołują popękane szyby przed wejściem na ekspozycję. Jednak to nie wynik działalności wandali, a jedynie dana przez autora odpowiedź na pytanie: „jaka jest osobowość człowieka, który trafił do obozu, po blisko sześćdziesięciu latach od wyzwolenia?” – stłuczona, popękana!

wybrane prace: