Znany Gdański polarnik i podróżnik Marek Kamiński „ładował” swoje akumulatory w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach.
Kamiński przygotowuje się do swojej kolejnej ekstremalnej wyprawy: „No Trace Expedition”. Można ją streścić w słowach „Człowiek-Natura-Naród”. Tym razem zamierza przejechać samochodem napędzanym wyłącznie energię elektryczną trasę z Polski do… Japonii. 20 tys. km w kilka miesięcy samochodem elektrycznym przez Rosję, Mongolię, Chiny, Koreę Południową, aż do Japonii. A jeszcze dokładniej z Zakopanego, przez Warszawę, Kaliningrad, Moskwę do Tokio.
Samochód ma być bazą do eksploracji świata. Kamiński wybierając się w tak ekstremalną podróż samochodem elektrycznym chce promować życie zgodne z naturą. Bez zanieczyszczania środowisk, żyjąc zgodnie z otaczającym światem, zwracając jednocześnie uwagę świata na potrzebę zmiany sposobu myślenia.
„Najważniejsza jest droga, a nie cel – mówi polarnik. A osiągnięcie celu będzie potwierdzeniem tego, że dokonaliśmy właściwych wyborów” – mówił podróżnik podczas konferencji prasowej w Warszawie zorganizowanej na rozpoczęcie projektu.
Przed rozpoczęciem wyprawy Marek Kamiński odwiedził Centrum św. Maksymiliana w Harmężach, a stąd wyruszył do Niepokalanowa. Dlaczego Harmęże? Dlaczego Niepokalanów? Ponieważ duchowym patronem nowego projektu Polarnik uczynił św. Maksymiliana M. Kolbego. Człowieka nowego, wyprzedzającego swoimi pomysłami epokę, przełamujący myślowe stereotypy.
Podczas swojej wizyty w Harmężach Kamiński odwiedził wystawę Mariana Kołodzieja „Klisze pamięci. Labirynty” oraz kościół franciszkanów, gdzie modlił się o powodzenie wyprawy przez obrazem Matki Bożej Niepokalanej, tym samym, przed którym św. Maksymilian ślubował zdobycie całego świata dla Chrystus przez Maryję. Zaopatrzony w garść cudownych medalików, z biografią Maksymiliana pod pachą, Podróżnik wyruszył na spotkanie kolejnej przygody.
To nie pierwsza wizyta Marka Kamińskiego w Harmężach. W 2010 r. to właśnie tutaj przygotowywał się do przepłynięcia kajakiem Wisły. Wówczas to zaczerpnął z duchowości św. Maksymiliana i od tamtej pory, jak sam przyznaje, często wraca myślami do Ojca Maksymiliana.